Najpierw schudnę, a potem pójdziemy na zakupy

„Najpierw schudnę, potem pójdę z Tobą na zakupy”, „Muszę ogarnąć wagę, ale jak już to zrobię, pomożesz mi uporządkować szafę”, „Piękna ta sukienka, ale w takich dobrze wyglądają tylko dziewczyny z pełnymi biodrami i biustem, a nie takie wieszaki jak ja. Poćwiczę na siłowni, zrobię tyłek i wtedy pomyślę”

To tylko kilka cytatów z tego, co piszecie czasem w wiadomościach do mnie odkładając jednocześnie  spotkanie ze stylistką czy zakup pięknego ubrania na później. O ile byłaby to kwestia kilku tygodni i trwającego procesu zmiany, który chciałybyście zwieńczyć zmianą w szafie, to pewnie nie miałybyśmy o czym rozmawiać. Problem polega jednak na tym, że takie „jak się ogarnę” jest bardzo opresyjne. Chciałabym więc zmierzyć się z argumentami, które są w takich chwilach wypowiadane i powiem Ci, jak ja to widzę. Ale zanim do tego przejdę, dodam tylko, że część argumentów jest sformułowanych tak, jak do mnie piszecie, czyli często pojawia się wątek bycia grubszą. Jednak temat odnosi się również do osób w swoim mniemaniu za chudych, bo mechanizmy i moja odpowiedź w takiej sytuacji będą prawie identyczne.

TRUDNE ARGUMENTY

„Ciuchy w mniejszych rozmiarach są ciekawsze”. Czasem możemy zobaczyć ubrania, które są wybitnie oryginalne, mają niebanalny fason. Nigdy nie robiłam szczegółowych badań, więc nie mogę się zarzekać, ale być może proporcje w występowaniu ich w większej ilości w średnich rozmiarach niż większych/mniejszych, być może jest prawdą. Jednak zanim załamiesz ręce nad tym stanem rzeczy i całkowicie zrezygnujesz z poszukiwań, zadaj sobie dwa pytania. Po pierwsze, czy aby na pewno, te oryginalne kroje są dla Ciebie i czy gdybyś nosiła ten rozmiar, na pewno korzystałabyś z takich oryginalnych krojów? Bo czasem bywa, że nasza głowa trochę szuka sobie wymówek, by powiedzieć sobie „no nawet jakbym chciała, to nie mogę”. Na pewno byś chciała? A po drugie, przyjmijmy, że chciałabyś jednak korzystać z takich rzeczy, to czy aby na pewno takich rzeczy w Twoim obecnym rozmiarze nie ma? Nawet jeśli jest ich mniej i może znalezienie wymaga więcej zabiegów, to nie wierzę, że nie da się ich znaleźć. I nie jest prawdą, że jeśli te ubrania będą w większym rozmiarze, to nie będą ciekawe. Będą ciekawe, tylko obawiam się, że na razie tego nie doświadczyłaś.

„Rzeczy będą leżały na mnie ładniej, gdy zmienię rozmiar”. Tu wchodzimy w szeroki temat, bo dotykamy krzywdzącej opinii, że ludzie grubsi czy chudsi nie są ładni, a na pewno nie tak, jak Ci „w normie”. To nieprawdopodobna krzywda, którą robią nam media, wychowanie, opinie innych. Karmione jesteśmy retoryką, w której tylko smukłe, gładkie i młode ciało jest piękne, a pozostałe… no cóż, czasem z uprzejmości powiemy, że nie no, też piękne, ale w głębi duszy w ogóle w to nie wierzymy, a z całą pewnością widząc je we własnym lustrze. Rosnący w siłę ruch BODYPOSITIVE (w Polsce ciałopozytywności i ciałoakceptacji) zaczyna zmieniać ten sposób myślenia, ale jeszcze spora droga do tego, byśmy jako społeczeństwo naprawdę akceptowali i dostrzegali piękno w różnych sylwetkach. Jeśli na razie trudno Ci dostrzec piękno w tym, że nie wyglądasz jak nakazuje norma, zacznij od obdarzenia swojego ciała szacunkiem, a na akceptację przyjdzie jeszcze czas. Chcę, żebyś wiedziała, że Twoje ciało zasługuje na szacunek, bo jest Ciebie bliżej niż ktokolwiek inny, wielokrotnie mogłaś i możesz na nie liczyć, dzięki niemu mogłaś iść, robić i doświadczać mnóstwa fantastycznych i cennych rzeczy. Już to powoduje, że jest niesamowitą maszyną, totalnie wyjątkową i ja dodam od siebie, piękną! Być może jeszcze mi dziś nie wierzysz, ale ja jestem pewna, że piękno to coś więcej niż idealny obraz, który oglądasz w reklamach. I teraz wracając do ubrań, dostrzegając piękno w każdym człowieku, nie rozgraniczamy ich rozmiarów, zatem nie ma też „idealnego”, na którym ubrania leżą najlepiej. To tylko obraz ideału, do którego przyzwyczaiłaś się przez lata, a który na przestrzeni wieków zmieniał się wielokrotnie i prawdopodobnie ten znany Ci teraz, też nie będzie trwał wiecznie.

„Na razie wolę nosić czerń, bo czarny wyszczupla. Może kiedyś spróbuję kolorów”. Na temat czerni wypowiadałam się wielokrotnie i zdania wciąż nie zmieniłam. Jest to kolor wybitnie przeceniany i jego moc nie jest tak silna, jaką się mu nadaje. Dotyczy to między innymi mocy wyszczuplania. Sama noszę rozmiary między 44-46 i jeśli założę czarną sukienkę… nadal będę mieć rozmiar 44-46! Ten kolor być może odrobinę „zgubi” fałdkę na brzuchu, może też odwrócić uwagę od jakieś części ciała, jeśli w innej będziesz miała coś bardziej kolorowego, ale nie licz na cud. Zakładanie czerni od stóp do głów nie spowoduje, że Twoja sylwetka w magiczny sposób odchudzi się. Nagrałam jakiś czas temu filmik, w którym omawiam mity dotyczące koloru czarnego. Zachęcam Cię do JEGO OBEJRZENIA. Wiem, że być może teraz załamujesz ręce, bo bardzo chciałaś wierzyć w ten mit, ale ja wolę Cię namawiać do zmiany myślenia i szukania rozwiązań (najchętniej kolorowych rozwiązań), które pozwolą Ci ostatecznie dostrzec swój potencjał i cieszyć się tym, co na siebie zakładasz, a nie utwierdzać Cię w podejściu, które ostatecznie będzie ubieraniem się tak, by za wszelką cenę zostać niezauważoną. Rozumiem emocje, z którymi możesz się borykać, bardzo Ci współczuję, że tak się czujesz, jednak daj sobie szansę na zmianę. Bo wiem, widziałam to nie raz, ile porzucenie tej zasady może ostatecznie zmienić. 

„Nie chcę kupować nowych rzeczy, bo przecież chcę schudnąć i bez sensu jest kupować teraz nowe rzeczy”. Nie wiem, jak to jest u Ciebie, ale powiem Ci, jak to bywało u mnie. Wiele razy postanawiałam schudnąć, więc zabierałam się za dietę i ruch. Czasem ten stan kończył się szybko, zanim jakiekolwiek zmiany mogły się pojawić, a czasem trwało to dłużej i efekty były widoczne. Jednak przez lata (w tym roku kończę 40 lat, a pierwszą próbę odchudzania podjęłam jeszcze w podstawówce) stan nie utrzymywał się długo. Była to ciągła walka, która kończyła się prędzej czy później powrotem do poprzedniej wagi. Nie będę się tu rozwodzić nad tym, jak ogromną krzywdę zrobiła nam kultura diet opierając się jedynie na silnej woli i szukaniu motywacji bez zajrzenia w to, co jest najgłębszą przyczyną takiego stanu rzeczy (na ten temat znacznie więcej znajdziesz u specjalistów w tym temacie, polecam tu z całego serca Agatę Głydę PSYCHOLOG O DIECIE). Jednak wiem, że gdybym przez te lata czekała na to, aż schudnę, chodziłabym wyłącznie w szarym worku. Taki sposób myślenia skazuje nas na bylejakość przez cały ten czas. I jeśli teraz myślisz „No ale ja całe życie byłam szczupła i tylko teraz przytyłam, więc na pewno mi się uda”, to na pewno nie będę Cię od tego odwodzić, ale zastanów się czy już nie próbowałaś i jeśli tak, jak to się skończyło. Przegląd szafy i zakupy są procesem, który ma być dla Ciebie wspierający, ma być takim „przytulaskiem”, który pozwoli Ci poczuć się dobrze i zadbać o siebie, a Ty w imię… powiem wprost, być może karania się za to, że przytyłaś, nie chcesz sobie tego dać. Bardzo chciałabym się mylić, ale widziałam wiele takich przypadków, dlatego sugeruję, byś i Ty zastanowiła się, czy być może i u Ciebie nie pojawia się taki mechanizm. Pamiętam nawet takie zdanie „Z moim rozmiarem nie zasługuję, by coś takiego dla siebie zrobić”. To chyba jedno z najsmutniejszych zdań, które ostatnio przeczytałam w wiadomościach od Was, bo na ubranie się ładnie, wygodnie i zgodnie ze swoich charakterem nie trzeba zasłużyć. Masz do tego pełne prawo!

„Jak w końcu schudnę, to co zrobię z rzeczami. Pieniądze wyrzucone w błoto”. Zrobić możesz wiele, na przykład sprzedać odzyskując część wydanych na nie pieniędzy. W związku z tym, że nie jestem zwolenniczką kupowania dużej ilości rzeczy, a raczej budowania garderoby kapsułowej, która dobrze zmiksowana daje duże możliwości, wcale nie chodzi o to, byś wydała na to teraz 5 pensji, ale raczej, byś przyjrzała się swojej garderobie, wyeliminowała to, co Ci już nie służy i dokupiła tylko to, co niezbędne. Nawet jeśli to będzie działanie tymczasowe, to już przez ten czas nie będziesz żyła w zawieszeniu, tylko każdego dnia będziesz cieszyła się tym, jak możesz się ubrać. Choć wiem, że trudno czasem zaakceptować fakt, że zdrowa zmiana wagi, to nie kilka tygodni, ale tak to wygląda, więc dlaczego więc nie masz chodzić ubrana dobrze już teraz?

„Kupię teraz coś na szybko, żeby mieć w czym wyjść, ale potem schudnę, więc nie ma sensu teraz ogarniać tego kompleksowo”. I tak w Twojej szafie zaczyna rządzić chaos, kupujesz od Sans do lasa i zbierasz przypadkowe rzeczy wciąż kupując kolejne, bo poprzednie, nieprzemyślane, nie spełniły Twoich oczekiwań. Wiedz, że spotykając się ze mną na zakupach, nie chodzi o kupowanie dużych ilości (choć oczywiście to zależy od indywidualnych potrzeb), ale przede wszystkim chodzi o to, by kupić dokładnie te rzeczy, które uzupełnią Twoja szafę idealnie. Myślą przewodnią jest Twoja osobowości i styl, a nie „tylko na razie” i „jakkolwiek, żeby było”, bo w ten sposób gromadzisz rzeczy, które nie są z Tobą spójne i w ogóle nie będziesz ich lubić.

„Nie znajdziesz dla mnie ubrań w takich dużych rozmiarach i będzie mi wstyd”. To nie ma prawa się zdarzyć. Zanim spotykam się z klientką, zbieram od niej niezbędne informacje i przygotowuję się do spotkania. Wiele moich klientek ma konkretne wymagania i to moją rolą jest, by je spełnić. Nie oceniam, nie wartościuję, wspieram.

„Teraz jest bezpieczniej, gdy wtapiam się w przeciętnych ubraniach w tłum, bo jak będę się ubierać ciekawiej, to inni mnie dostrzegą, a z moją wagą wcale tego nie chcę”. Ktoś lub coś zrobiło Ci krzywdę mówiąc, że coś jest z Tobą nie tak, kiedy wyglądasz tak jak obecnie. Wiem na 100%, że to nie jest prawda i jestem całkowicie przekonana, że to skrzywiony obraz, który jest wynikiem jakichś trudnych zdarzeń, raniących słów czy wspomnianego już obrazu „ideału”, którym jesteśmy mamione. Ten obraz można zmienić. Być może będzie to proces, ale wiem, że jest to możliwe, jeśli podejmiesz decyzję, że chcesz się z tego wyrwać.

I CO TERAZ?

Co z tym teraz zrobić? Zastanów się, czy gdyby w ogóle nie chodziło o wagę i rozmiar, zdecydowałabyś się na przegląd szafy lub zakupy. Jeśli tak, nie wahaj się i zrób to dla siebie. Popracujmy razem nad Twoimi przekonaniami w stosunku do Twojego ciała, wizją „idealnego” ciała i stylem, który nie ma nic wspólnego z wagą. Być może rozważysz PRZEGLĄD SZAFY lub WSPÓLNE ZAKUPY, czyli spotkanie ze mną jeden na jeden, ale mam dla Ciebie też inną propozycję.

Uruchomiłam mastermind “Ubierz się idealnie” – spotkanie online dla kobiet, które chciałyby zmienić swoją szafę i swoje podejście do wizerunku. W kameralnej i wspierającej atmosferze pracować będziemy nad przekonaniami, które nie pozwalają nam ruszyć z miejsca, określimy to, co każda uczestniczka będzie mogła nazwać „własnym stylem”, zrobimy porządki w szafach i zaplanujemy zakupy zgodne z typem urody i typem sylwetki (mówiąc w dużym skrócie). Jeśli chciałabyś zapoznać się ze szczegółami, wejdź NA STRONĘ PROGRAMU i zgłoś się do udziału. Start pierwszej edycji 5.10.22 r. A jeśli czytasz tę informację po upływie tego terminu, napisz do mnie, dam Ci znać, gdy zaplanuję kolejną edycję.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
LinkedIn

Powiązane posty:

Krąg Kobiecego Stylu

23.05 ruszam z 6-tygodniowym programem Krąg Kobiecego Stylu.